• Wyślij znajomemu
  • Wersja do druku
  • -AA+A

"Media publiczne - między komercją, misją a polityką" - "Rzeczpospolita" (2008-05-09)

11:57, 01.09.2008
"Media publiczne - między komercją, misją a polityką" - "Rzeczpospolita" (2008-05-09)em życia społecznego i tworzą jedyny kanał awansu dla ludzi na stanowiskach w TVP. Niemożliwe jest więc znalezienie bezpartyjnych fachowców, bo każdy - jeśli się go oskrobie - okazuje się związany z jakąś partią.
W wizji mediów publicznych sformułowanej w programie PO kryje się pułapka tzw. klasztornego modelu mediów publicznych - niszowych, poświęconych wysokiej jakości programowi misyjnemu. Ma to tę zaletę, że wypełnia lukę na rynku, ale skazuje TVP na uzupełnianie oferty mediów komercyjnych. To jest niezwykle popularne myślenie wśród liberałów, a tym bardziej neoliberałów: skoro media publiczne muszą być, niech pełnią swoje funkcje, ale niech nie przeszkadzają mediom komercyjnym.
To podstawowy błąd. Media publiczne mają wyznaczać standardy i być na tyle silne, żeby nadawcy komercyjni się martwili, że jeżeli nie spełnią tych standardów, odbiorcy pójdą do mediów publicznych. TVP musi mieć na tyle dużo pieniędzy, żeby inwestować w nowatorskie gatunki programowe, które nigdzie nie były sprawdzone i które - jeżeli przyniosą sukces - zostaną przejęte także przez konkurencję.

Jan Dworak: Obecna ustawa zawiera wiele dobrych mechanizmów, ale nie broni przed nadużyciami ze strony polityków. Wszystkie dotychczasowe ekipy telewizyjne odchodziły przed czasem i zawsze taka zmiana odbywała się w podobny sposób. Niesłychanie istotnym elementem jest więc znalezienie standardów, według których można by oceniać pracę zarządu i dziennikarzy.
Trzeba wprowadzić jednoosobowy zarząd mediów publicznych. W ten sposób jasno się wskaże, kto jest odpowiedzialny, i utnie się pewnego rodzaju ingerencje świata polityki w wewnętrzną pracę tej instytucji. Trzeba także stworzyć silne, jeśli chodzi o kompetencje, ciało nadzorcze. Taką rolę może spełniać rada nadzorcza połączona z radą programową.
Reformy mediów publicznych nie można pozostawić tylko w rękach polityków. Powinien zostać powołany pod auspicjami rządu zespół ekspertów, który przy otwartej kurtynie wypracuje kompetentną propozycję zawierającą koszty, kształt organizacyjny mediów, analizę sytuacji prawnej itd.

Bronisław Wildstein: Niestety rzeczywistość jest taka, że najlepsze prawo może zostać zdeformowane przez tych, którzy je wykonują. Podam tylko jeden wymowny przykład. W ustawie z 1992 roku usiłowano oddzielić polityków od mediów przez zapis, że do KRRiT nie może należeć członek partii. Co się stało? Politycy na ten czas zawieszali swoje członkostwo, nie chciało im się nawet rezygnować, żeby się potem od nowa zapisywać do partii. To była daleko idąca bezczelność. Gdyby taka sytuacja wystąpiła we Francji, rozpętałoby się piekło. Dlatego obojętnie jak dokładnie będziemy rozpisywać te sprawy, wiele nie osiągniemy. Co nie oznacza, że niepotrzebna jest debata. Ale my tu debatujemy, rząd i partia prowadzą wewnętrzną dyskusję, a ustawę już mają gotową. Będzie się o niej dyskutowało po wprowadzeniu, tymczasem powinno się zacząć od generalnej debaty i ewentualne zm

Debata "Rzeczpospolitej". Jakie powinny być publiczne media? Na ten temat debatowali 5 maja w naszej redakcji politycy i dziennikarze.

W dyskusji prowadzonej przez publicystę "Rz" Igora Jankego udział wzięli: posłanka PO i przewodnicząca Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Iwona Śledzińska-Katarasińska, posłanka PiS, wiceprzewodnicząca Komisji Kultury i była szefowa KRRiT Elżbieta Kruk, ekspert medialny Karol Jakubowicz oraz trzej prezesi Telewizji Polskiej: obecny - Andrzej Urbański, oraz jego poprzednicy - Jan Dworak i Bronisław Wildstein. Głos zabrali także Janina Jankowska, szefowa Rady Programowej TVP, i prezes PAP Piotr Skwieciński

Igor Janke: Media publiczne od początku wolnej Polski były celem podbojów politycznych i nie osiągnęły kształtu, z jakiego bylibyśmy zadowoleni. Dzisiaj wiemy, że rządząca partia jest zdeterminowana, by coś z tym zrobić, ale nie bardzo wiemy co. Niedawno usłyszeliśmy z ust ministra Rafała Grupińskiego, że być może TVP powinna być częściowo sprywatyzowana. Potem premier Tusk temu stanowczo zaprzeczał. Ale wkrótce prasa doniosła, że projekt nowej ustawy medialnej jest już prawie gotowy, a pracuje nad nim właśnie minister Grupiński. Zapraszałem pana ministra, ale poinformował mnie, że premier zabronił mu się wypowiadać na temat mediów. Chciałbym, byśmy dziś porozmawiali o tym, do czego powinniśmy dążyć, zakładając, że możemy mieć na to wpływ. Jaki ostateczny kształt powinny przyjąć media publiczne za kilka lat, jeśli oczywiście przeżyją do tego czasu?

Iwona Śledzińska-Katarasińska: Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek zabronił panu ministrowi Grupińskiemu się wypowiadać. Koordynuje on założenia do ustawy o nadawcach publicznych, a autorem ustawy zgodnie z kompetencjami będzie minister kultury. Stąd kłopot ministra Grupińskiego, aby na ten temat mówić. Gdy ujawni projekt, powrócimy do dyskusji nad jego założeniami.
Wracając do TVP - nie znam osób, które by kwestionowały potrzebę istnienia nadawców publicznych. Ale znam środowiska, które nie dostrzegają w obecnej ofercie programowej TVP znamion jej publiczności. Prezes Urbański od pierwszego dnia urzędowania twierdzi, że dla telewizji widzowie nie kończą się w 49. roku życia. Ale jaka jest oferta dla ludzi, którzy przekroczyli ten wiek?
Najważniejsze, by TVP nie czerpała swojej siły z pozycji na rynku, liczby kanałów, pracowników, godzin programu, tylko żeby to był wzorzec, do którego muszą dorównywać nadawcy komercyjni.

Elżbieta Kruk: Nikt w Europie, oprócz stacji komercyjnych, nie kwestionuje konieczności istnienia mediów publicznych. U nas stało się inaczej ze względu na opinie wygłaszane przez polityków PO i premiera Tuska oraz wydarzenia w parlamencie. To absurd, że przed rządzącymi bronią mediów publicznych nawet nadawcy komercyjni.
Ustawa o radiofonii i telewizji z 1992 roku jest pozytywnie oceniana przez europejskich ekspertów medialnych. Mamy jednak problem z praktyką, na co wpływają m.in. sytuacja i kultura polityczna oraz podejście polityków do mediów publicznych.
Finansowanie TVP nie działa dobrze. A ono decyduje o tym, co najistotniejsze - o programie oraz o stabilizacji i niezależności telewizji od świata polityki i rynku. Komercjalizacja telewizji jest najczęstszym powodem narzekania na jej ofertę programową. Wypracowanie nowego sposobu finansowania jest rzeczą najtrudniejszą, ale trzeba to zrobić.

Karol Jakubowicz: Nie mamy w Polsce mediów publicznych, ale telewizyjną hybrydę komercyjno-polityczno-publiczną. W naszej młodej demokracji nie ma przeciwwagi dla polityków i partii, które są jedynym organizator
em życia społecznego i tworzą jedyny kanał awansu dla ludzi na stanowiskach w TVP. Niemożliwe jest więc znalezienie bezpartyjnych fachowców, bo każdy - jeśli się go oskrobie - okazuje się związany z jakąś partią.
W wizji mediów publicznych sformułowanej w programie PO kryje się pułapka tzw. klasztornego modelu mediów publicznych - niszowych, poświęconych wysokiej jakości programowi misyjnemu. Ma to tę zaletę, że wypełnia lukę na rynku, ale skazuje TVP na uzupełnianie oferty mediów komercyjnych. To jest niezwykle popularne myślenie wśród liberałów, a tym bardziej neoliberałów: skoro media publiczne muszą być, niech pełnią swoje funkcje, ale niech nie przeszkadzają mediom komercyjnym.
To podstawowy błąd. Media publiczne mają wyznaczać standardy i być na tyle silne, żeby nadawcy komercyjni się martwili, że jeżeli nie spełnią tych standardów, odbiorcy pójdą do mediów publicznych. TVP musi mieć na tyle dużo pieniędzy, żeby inwestować w nowatorskie gatunki programowe, które nigdzie nie były sprawdzone i które - jeżeli przyniosą sukces - zostaną przejęte także przez konkurencję.

Jan Dworak: Obecna ustawa zawiera wiele dobrych mechanizmów, ale nie broni przed nadużyciami ze strony polityków. Wszystkie dotychczasowe ekipy telewizyjne odchodziły przed czasem i zawsze taka zmiana odbywała się w podobny sposób. Niesłychanie istotnym elementem jest więc znalezienie standardów, według których można by oceniać pracę zarządu i dziennikarzy.
Trzeba wprowadzić jednoosobowy zarząd mediów publicznych. W ten sposób jasno się wskaże, kto jest odpowiedzialny, i utnie się pewnego rodzaju ingerencje świata polityki w wewnętrzną pracę tej instytucji. Trzeba także stworzyć silne, jeśli chodzi o kompetencje, ciało nadzorcze. Taką rolę może spełniać rada nadzorcza połączona z radą programową.
Reformy mediów publicznych nie można pozostawić tylko w rękach polityków. Powinien zostać powołany pod auspicjami rządu zespół ekspertów, który przy otwartej kurtynie wypracuje kompetentną propozycję zawierającą koszty, kształt organizacyjny mediów, analizę sytuacji prawnej itd.

Bronisław Wildstein: Niestety rzeczywistość jest taka, że najlepsze prawo może zostać zdeformowane przez tych, którzy je wykonują. Podam tylko jeden wymowny przykład. W ustawie z 1992 roku usiłowano oddzielić polityków od mediów przez zapis, że do KRRiT nie może należeć członek partii. Co się stało? Politycy na ten czas zawieszali swoje członkostwo, nie chciało im się nawet rezygnować, żeby się potem od nowa zapisywać do partii. To była daleko idąca bezczelność. Gdyby taka sytuacja wystąpiła we Francji, rozpętałoby się piekło. Dlatego obojętnie jak dokładnie będziemy rozpisywać te sprawy, wiele nie osiągniemy. Co nie oznacza, że niepotrzebna jest debata. Ale my tu debatujemy, rząd i partia prowadzą wewnętrzną dyskusję, a ustawę już mają gotową. Będzie się o niej dyskutowało po wprowadzeniu, tymczasem powinno się zacząć od generalnej debaty i ewentualne zm
iany prawne powinny być jej owocem, a nie ją zastępować.

Andrzej Urbański: Ustalenie, że TVP jest finansowana z abonamentu i reklamy, spowodowało, iż dzisiaj jest to najlepsza telewizja w całej Europie. Przez 15 lat żadne ugrupowanie ani większość nie chciały tego kompletnie zdemolować. Teraz się pojawiła próba. Pan Grupiński zdążył się kilka razy wypowiedzieć w tej sprawie. Telewizyjną Dwójkę albo pod młotek, albo zamienić na kanał edukacyjny. Co to znaczy? Oglądalność TVP Kultura wynosi dzisiaj 0,19 proc., a edukacyjny będzie miał połowę. Dalej: TVP Info sprzedać, a ośrodki powierzyć samorządom. To jest rewolucja, której jeszcze nie było w mediach publicznych. Pomijam, że to wszystko mówi telewizyjny grafoman, który nie ma o tym zielonego pojęcia. Przekonuje się o tym każdy, kto z nim rozmawiał. Przeżyłem Gierka, Jaruzelskiego i kolegów. Mam nadzieję, że przeżyję także dzisiejszych rewolucjonistów.
A co będzie po tej rewolucji? Będę się tutaj - paradoksalnie - powoływał na konkurencję. Prezesi TVN i Polsatu w czasie spotkania u marszałka Bronisława Komorowskiego mówili tylko jedno: "Panie marszałku, ma być cyfryzacja. Na to trzeba bardzo dużo pieniędzy. Jak mam wydać swoje prywatne fundusze, skoro nie wiem, czy TVP, która ma prawie połowę rynku, będzie w ogóle miała pieniądze?".
W ten nowy, wielomiliardowy rynek ktoś musi zainwestować. Uporczywie od pół roku mówi się, że TVP trzeba osłabić, ograniczyć, zniszczyć, zamknąć, sprywatyzować, rozparcelować. To ja się pytam: jaka telewizja wejdzie na ten nowy rynek? Otóż żadna. Jest w Europie doskonała telewizja, która była marzeniem wielu ludzi. Nazywa się ARTE, ma gigantyczny budżet z francuskich i niemieckich pieniędzy rządowych, nie z abonamentowych. Oglądalność ma poniżej 1 proc.! Można stworzyć z telewizji publicznej nasze ARTE. Ale po rewolucji szykowanej w zaciszu gabinetu kto przejmie 9 mln widzów "M jak miłość" czy 8 mln "Rancza"? Ci ludzie nie rozpłyną się jak mgła. Jak jest 1 proc. oglądalności, to jest misja, a jak 9 mln, to nie ma misji?

Igor Janke: Dyskusja wewnątrz rządu toczy się za zamkniętymi drzwiami. Nawet pani poseł Śledzińska-Katarasińska powiedziała, że nie możemy wiedzieć, co teraz rząd robi. Po to m.in. jest nasza dyskusja, żeby jakieś myśli z niej dotarły do premiera Donalda Tuska lub ministra Grupińskiego. Z tego co wiem, minister kultury nie pracuje nad tą ustawą.



Głos z sali: A może on nie wie, że pracuje nad tą ustawą?



Janina Jankowska: Byłam u ministra Zdrojewskiego, chciałam się spotkać z ministrem Grupińskim, by moje doświadczenia - człowieka, który całe życie parał się mediami publicznymi i ma osiem lat doświadczeń w Unii Europejskiej, zostały wzięte pod uwagę. Ale to była płonna nadzieja.
Rada Programowa TVP, której przewodzę, w [3/4] jest złożona z senatorów i posłów. Nie wystarczy im walka polityczna na terenie Sejmu, przenoszą ją na teren rady. Taka sytuacja to wi
elki błąd. I ten błąd jest w projekcie ustawy PO podtrzymany.

Piotr Skwieciński: Telewizja publiczna została wtłoczona w skórę spółki Skarbu Państwa, która teoretycznie powinna przynosić zyski. To jest niesłuszne. Zarząd powinien być rozliczany z programu i ramówki, a nie z cyferek. Poza tym media korporacyjne niekontrolowane przez ofertę mediów publicznych szybko zaczęłyby przedstawiać przede wszystkim poglądy bliskie poglądom właścicieli tych stacji. Media publiczne tworzą zaporę wobec komercyjnych, nie tylko jeżeli chodzi o jakość, ale także obronę pluralizmu politycznego i zróżnicowania poglądów w społeczeństwie.

Jan Dworak: Pierwszym krokiem do naprawy mediów publicznych jest atmosfera rozmowy. Jeśli zabrniemy w wypominanie sobie wzajemnych krzywd z przeszłości, pozostaniemy w tym klinczu. Telewizji nie można ani niszczyć, ani twierdzić, że stoimy na szańcach i nie będziemy niczego zmieniali. Skupmy się na tym, żeby racjonalnie dojść do wspólnego mianownika rozmowy.

Bronisław Wildstein: Zgodzę się, że powinniśmy dyskutować o tym, jakie powinny być media publiczne. Wszelkie zmiany powinny być owocem porozumienia i publicznego przedyskutowania tych spraw, czyli dokładnie odwrotnie, niż nam się proponuje w tej chwili. Rząd podejmuje obecnie bardzo niebezpieczne działania.

Andrzej Urbański: Ostatni raz telewizję publiczną zniszczył generał Jaruzelski i kilku generałów 13 grudnia 1981 roku, o czym już mało kto pamięta. Teraz Polacy powinni być mądrzy przed szkodą, a nie po, kiedy z telewizji publicznej zostanie to, co niektórym się marzy, czyli prawie nic.

Iwona Śledzińska-Katarasińska: W całej Europie - i u nas nie będzie inaczej - za strategię przejścia na nadawanie cyfrowe odpowiada rząd. Zostanie ona przyjęta przez parlament, a potem ktoś ją będzie wykonywał. Powszechnie wiadomo, że obecni działający na rynku nadawcy naziemni będą mieli na cyfrowych multipleksach pierwszeństwo i nie wyobrażam sobie, by można od tego odstąpić.
Druga kwestia to media publiczne. 3/4 widzów traktuje oglądanie telewizji w kategoriach rozrywki i to się nie zmieni. To dlatego pan prezes Urbański ma taką oglądalność, i bardzo dobrze. Serial, informacja czy transmisja sportowa jest towarem i za ten towar TVP zbiera pieniądze. Natomiast są pewne specjalne zadania, które trzeba bardzo jasno nakreślić. Najpierw zadania, a potem pieniądze.

Elżbieta Kruk: Prowadziliśmy rzeczywiście konsultacje społeczne przed pracą nad projektem ustawy medialnej PO. W Sejmie padło wiele pomysłów i propozycji, w jaki sposób to powinno wyglądać. Ale żadna z tych opinii nie miała wpływu na ostateczne rozwiązania. Przyjęta ustawa przede wszystkim niszczy media publiczne i czyni je rządowymi przez uzależnienie ich zarządów od ministra skarbu.

Karol Jakubowicz: W TVP nie rządzi żaden prezes ani zarząd, ale biuro reklamy. To od niego zależy tak naprawdę kształt programu. Do
póki nie zdejmie się z TVP ogromnego garbu, jakim jest niszcząca zależność od reklamy, nie bardzo jest o czym rozmawiać. A słyszę od pani poseł Katarasińskiej, że należy zachować hybrydę komercyjno-publiczną, która zbiera pieniądze z reklamy, ale misja będzie dofinansowywana specjalnymi funduszami. Mamy tu parę rodzynków misyjnych, o które TVP będzie musiała startować w konkursie z Polsatem, TVN i z każdym innym. Gdy zatem TVP będzie chciała zrobić "Hamleta", powiedzą jej na to: "Proszę się ustawić w kolejce, bo Polsat zrobi to taniej". Nie lepiej, ale taniej. Obecne pomysły PO odcięcia telewizji od finansowania są planem reformy TVP przez ruinę 3/4 jej działalności.

Igor Janke: Wszyscy zgadzaliśmy się co do jednego: że potrzebna jest rozmowa. Chciałbym zaapelować do premiera Donalda Tuska, aby wstrzymał tajemne prace nad ustawą o mediach, rozpoczął otwartą debatę i powołał zespół ekspertów z różnych środowisk. Ta praca ma tylko wtedy sens, jeśli będzie się toczyła przy podniesionej kurtynie. I jeśli jej efekty zostaną wprowadzone w życie.

opr. Łukasz Cybiński i Igor Janke